Na Słońcu doszło niedawno do 17 eksplozji, które znajdowały się w niewielkiej odległości od siebie. Dwie z nich zakończyły się uderzeniem w naszą planetę.
Koronalne wyrzuty masy to emitowane w przestrzeń kosmiczną obłoki plazmy, które w odpowiednich okolicznościach mogą dotrzeć aż do Ziemi. W większości przypadków ma to nieznaczny wpływ na naszą planetę, przejawiający się niewielkimi zakłóceniami w działaniu satelitów czy też występowaniem zjawiska zorzy polarnej. Jeśli jednak dojdzie do niezwykle silnego rozbłysku, zagrożenie może być niezwykle poważne.
W tym przypadku do całego zamieszania doszło za sprawą plamy słonecznej AR2975. Jej aktywność była w ostatnich dniach zauważalnie wyższa niż zazwyczaj. Kiedy taka plama, cechująca się obecnością silnego pola magnetycznego, doświadczy eksplozji, dochodzi do rozbłysku słonecznego. Ten nie porusza się z prędkością światła, dlatego mija nieco czasu, zanim dotrze on do Ziemi – w tym przypadku było to od 15 do 18 godzin.
Do Ziemi dotarły co najmniej dwa rozbłyski słoneczne
Z siedemnastu wybuchów powiązanych ze wspomnianą plamą dwie okazały się skierowane w stronę naszej planety. Różniły się one prędkością, dlatego rozbłysk, który nastąpił później od drugiego, kierował się w stronę Ziemi szybciej. Przy okazji doszło też między nimi do kosmicznego aktu kanibalizmu, czyli pochłonięcia jednego rozbłysku przez drugi. Naukowcy oszacowali, że uderzenie w Błękitną Planetę nastąpiło przy prędkości przekraczającej 3 miliony kilometrów na godzinę.
Jakie były skutki? Na całe szczęście, niewielkie. Kontakt plazmy z górnymi warstwami naszej planety doprowadził do pojawienia się efektownej zorzy polarnej. Taka informacja jest szczególnie ważna w kontekście niedawnych informacji o planach NASA dotyczących wystrzelenia dwóch rakiet. Te miałyby dotrzeć w okolice zorzy, by dostarczyć informacji na temat tego niecodziennego zjawiska. Pozostaje nam czekać, czy agencja faktycznie skorzystała z okazji czy też czeka na kolejne.