Cenzura w Chinach to temat, który co jakiś czas wraca jak bumerang. Tym razem dopuszcza się jej nie rząd Państwa Środka, ale tamtejsze firmy technologiczne. Giganci sprawiają, że język ujgurski i tybetański znika z internetu.
Chińskie firmy technologiczne usuwają z przestrzeni publicznej język ujgurski i tybetański. Dziennikarze serwisu Protocol poinformowali o „tymczasowym usunięciu” lekcji języka tybetańskiego i ujgurskiego z aplikacji Talkmate, której partnerem jest UNESCO. Decyzję tę podjęto „w związku z polityką rządu”. Data powrotu lekcji do aplikacji nie jest w tej chwili znana.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie istnieją na ten moment żadne przepisy, które zabraniałyby nauczania języków mniejszości ujgurskiej i tybetańskiej.
W serwisie streamingowym Bilibili nie istnieje możliwość komentowania w żadnym ze wspomnianych językach. Po próbie wpisania komentarza po ujgursku lub tybetańsku wyświetla się komunikat informujący, że komentarz zawiera informacje drażliwe. Zdaniem użytkowników serwisu cenzura ta rozpoczęła się jeszcze latem 2020 roku.
Dziennikarze Protocol dowiedzieli się od byłego pracownika ByteDance, że programiści pracujący nad aplikacją Douyin otrzymali polecenie opracowania algorytmu wykrywającego język ujgurski podczas transmisji na żywo. Po jego wykryciu transmisja miała być automatycznie zakańczana.
Aktualnie działa to w taki sposób, że próby nadawania w języku chińskich mniejszości narodowych kończą się upomnieniem dla nadawcy. Otrzyma on komunikat zachęcający do używania mandaryńskiego. Jeśli tego nie zrobi, moderator serwisu ręcznie zablokuje jego transmisję.
Firmy technologiczne cenzurują język ujgurski i tybetański, choć nie jest to wymuszane prawem. Wszyscy w kraju są jednak świadomi niechęci, którą do mniejszości żywi chiński rząd. Mimo tego, że chińska konstytucja zezwala na używanie języków mniejszościom narodowym, prawo to nie zawsze bywa respektowane.