Cyberataki mogą być bronią tak samo potężną jak siły zbrojne. Nic więc dziwnego, że największe państwa inwestują w zespoły hakerów, które mają uderzać w ściśle wyznaczone cele. Przekonała się o tym Ukraina, która musiała się mierzyć z poważnym zagrożeniem cyberbezpieczeństwa ze strony Rosji, chcącej w ten sposób zdestabilizować ukraińskie służby państwowe i gospodarkę.
Napięcie na linii Ukraina – Rosja jest ogromne, a szanse na deeskalację konfliktu wydają się nikłe. Wynika to choćby z działań Federacji Rosyjskiej, zbierającej siły wojskowe na granicy między państwami. Problemem są jednak też działania Rosjan w sieci, które można śmiało nazwać cyberwojną. Rozbudowana rosyjska infrastruktura cybernetyczna została nie tak dawno skierowana do ataku na Ukrainę i trzeba przyznać, że jej działania miały poważne skutki.
Grupy hakerów powiązanych z Moskwą zainicjowały duże uderzenie, które miało dotknąć dziesiątki ukraińskich stron internetowych. Sam Microsoft zidentyfikował dziesiątki komputerów w agencjach rządowych Ukrainy, które zostały zainfekowane złośliwym oprogramowaniem przeznaczonym do niszczenia danych. Rosyjska machina cybernetyczna jest bardzo dobrze naoliwiona i już wcześniej była w stanie zakłócić ukraińskie wybory, zaatakować sieć energetyczną, czy rozpowszechniać dezinformację na temat spraw wewnętrznych.
Ataki są tak zaplanowane, by osłabić państwo oraz sektor prywatny, działający na Ukrainie. Służą też do zastraszenia ludności. Rosjanie „rozgrywają” więc w ten sposób przeciwnika, przygotowując się do konwencjonalnego uderzenia na sparaliżowane informatycznie państwo. Trzeba mieć to na uwadze przy możliwym konflikcie z innymi państwami. Choćby dlatego Amerykanie doradzili ukraińskim agencjom rządowym przeprowadzenie dokładnego śledztwa i wdrożenie środków obronnych, by powstrzymać rosyjskich hakerów przed ponownym wtargnięciem do ich sieci.