Bezprawna napaść Rosji na Ukrainę będzie miała trudne do przewidzenia konsekwencje dla światowego porządku czy gospodarki, które zaważą na kolejnych dziesięcioleciach. Agresywna polityka Kremla to nie jedyne zmartwienie. Jest jeszcze druga siła na świecie, która od lat kwestionuje panującą do niedawna delikatną równowagę i zachęcona brakiem militarnego oporu ze strony Zachodu wobec napaści na Ukrainę, może zintensyfikować swoją działania zaczepne, tym bardziej, że celów jej nie brakuje. Chiny. Czy te dwa reżimy po cichu się dogadały?
Reakcja Pekinu na rosyjską agresję na Ukrainę może świadczyć, że pytanie postawione w nagłówku nie jest bezpodstawne. Prześledźmy. Jeszcze zanim rosyjscy żołnierze dokonali inwazji trwały prowokacje w Donbasie, Moskwa uznała też niepodległość bandyckich „republik ludowych”. Stało się to przedmiotem debaty na forum Zgromadzenia Ogólnego Organizacji Narodów Zjednoczonych. Potępili je niemal wszyscy uczestnicy debaty.
Szef MSZ Ukrainy Dmytro Kułeba stwierdził, w przededniu wojny pełnoskalowej, że obecna sytuacja jest największym kryzysem bezpieczeństwa w Europie od czasu II wojny światowej, ale jego skutki będą odczuwalne także poza kontynentem.
– Nikt nie będzie w stanie przeczekać tego kryzysu na uboczu, jeśli prezydent Putin postanowi posunąć się naprzód w swojej agresji przeciwko Ukrainie. Wasze rządy i narody spotkają bolesne konsekwencje, razem z naszym rządem i naszym narodem. Dlatego musimy wykorzystać tą ostatnią szansę, by podjąć działania, by zatrzymać Rosję, bo jest jasne, że prezydent Putin sam siebie nie powstrzyma – powiedział Kułeba.
Opór Pekinu
Bajanie ambasadora Rosji Wasilija Nebenzy o rzekomych ukraińskich zbrodniach, ludobójstwie, możemy sobie darować, ale znamienne były słowa przedstawiciela ChRL Zhanga Juna. Przyznał co prawda, że popiera zasady suwerenności i integralności terytorialnej oraz inne zasady Karty Narodów Zjednoczonych, ale dodał, że „sprawa Ukrainy jest zakorzeniona w skomplikowanej sieci historycznych i obecnych czynników, które doprowadziły sytuację do obecnego punktu”.
Chińskie MSZ oceniło natomiast, że Rosja ma „uzasadnione obawy” dotyczące bezpieczeństwa, które należy potraktować poważnie i rozwiązać. Wcześniej Kraj Środka nie poparł wniosku o debatę w Radzie Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Ukrainy, ponieważ – jak perorował Zhang cytowany przez agencję Xinhua – Pekin nie podziela opinii, że rozmieszczenie rosyjskich wojsk wzdłuż jej granic zagraża pokojowi. Pytanie, czy była to krótkowzroczność dyplomaty, czy też danie Moskwie zielonego światła.
Już po dokonaniu przez Rosję agresji na Ukrainę ZO przyjęło rezolucję – wcześniej zablokowaną przez Nebenzę w RB – stwierdzającą, że Rosja napadając zbrojnie na Ukrainę pogwałciła zasady ujęte w Karcie Narodów Zjednoczonych. Wyrażono także żądanie, aby „Federacja Rosyjska natychmiast, całkowicie i bezwarunkowo wycofała wszystkie swoje siły wojskowe z terytorium Ukrainy w jej granicach uznanych przez społeczność międzynarodową”.
Oznaczałoby to cofnięcie się Rosjan nie tylko z terenów jakie zajęli po rozpoczęciu 24 lutego działań wojennych, ale także z Krymu oraz całości Donbasu zajętych w 2014 roku. Oczywiście Władimir Putin nie ma najmniejszej ochoty, żeby to spełnić. Dalej, w rezolucji wyrażono „poważne zaniepokojenie doniesieniami o atakach na obiekty cywilne, takie jak domy mieszkalne, szkoły i szpitale, oraz o ofiarach wśród ludności cywilnej, w tym wśród kobiet, osób starszych, niepełnosprawnych i dzieci”.
Zbrodnie wojenne
Wstrzymanie agresji, zbrodnie wojenne – mimo tak jasnego stanowiska pięć krajów zagłosowało przeciwko rezolucji. Dokument odrzuciły Rosja i jej wspólnik w zbrodniczej napaści, czyli Białoruś, oraz takie ostoje demokracji jak Syria, Erytrea i Korea Północna. Wśród państw, które wstrzymały się od głosu były między innymi Chiny, nie chcące psuć relacji z partnerem w tak drażliwej sprawie.
Kolejnym dowodem na co najmniej pobłażliwość Pekinu na zbrodnicze działania Moskwy była inauguracja igrzysk paraolimpijskich w stolicy Chin. Gdy podczas uroczystości otwarcia Andrew Parsons, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego powiedział: „Nie dla wojny” i mówił o pokoju, chińska telewizja przestała tłumaczyć wystąpienie, zaś z ekranu zniknął nawet tłumacz migowy. Chińczycy nie muszą wiedzieć o tragedii Ukrainy.
Co może oznaczać taka nieformalna współpraca Putina i Xi Jinpinga podważająca światowy porządek? Jaki interes mogą zrobić wspólnie albo niezależnie od siebie wobec wywołanej przez Rosję wojny na Ukrainie? Rosyjski dyktator i chiński prezydent mają zbieżny cel – zakwestionowanie równowagi w Europie i Azji, ekspansję oraz złamanie panującego porządku opartego na dominacji Stanów Zjednoczonych oraz ONZ jako katalizatora zmian geopolitycznych. Generalnie, odrzucenie status quo.
Rosja i Chiny rachują, że próby realizacji wspólnych celów ułatwi słabość społeczności międzynarodowej – ONZ czy NATO – które nie mogą odpowiedzieć militarnie, mogą jedynie ograniczyć się do pośredniej pomocy zaatakowanej stronie, a ich głównym „orężem” są deklaracje, rezolucje i orędzia. Te oczywiście nie strzelają. To wyzwanie, przed którym stoi wolny świat.
Wspólne interesy
Moskwa i Pekin od dziesiątek lat za sobą nie przepadają i nie ufają sobie, co nie przeszkadza im realizować wspólnych działań geopolitycznych, wymierzonych w inne kraje, jeżeli odpowiada to ich wspólnym interesom. Dowód mieliśmy choćby w styczniu tego roku, gdy Chiny poparły rosyjską interwencję w Kazachstanie, w celu zdławienia „kolorowej rewolucji” u wspólnego sąsiada.
Kolejne zbliżenie, już w obliczu rosyjskiej agresji na Ukrainę miało miejsce na początku lutego, gdy Putin odwiedził Xi przy okazji zimowych igrzysk olimpijskich. Wydali oświadczenie z katalogiem tematycznym, w którym położono nacisk na współpracę w zakresie bezpieczeństwa (rozumianego jako narzucenie światu swojego porządku). Chiny po raz pierwszy tak mocno otworzyły się dla polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Rosji. Zapowiedziano także koordynację działań obu państw, również w kwestiach strategicznych.
Pekin po raz pierwszy też zgłosił jasny sprzeciw wobec dalszego rozszerzania NATO („reliktu zimnej wojny”). Zasugerowano, że Sojusz oraz inne pakty USA, w tym nowy AUKUS dążą do konfrontacji, podważając bezpieczeństwo międzynarodowe.
Wskazano także, że Chiny „rozumieją oraz wspierają rosyjskie propozycje gwarancji bezpieczeństwa w Europie”. Zarzucono też „zagranicznym siłom” naruszanie bezpieczeństwa w ich sąsiedztwie poprzez inicjowanie „kolorowych rewolucji”. Putin i Xi zadeklarowali również „współpracę bez ograniczeń” i zapewnili o ustanowieniu nowej, światowej „prawdziwej demokracji”.
Wywiady donoszą
Co ta współpraca oznacza widzimy z perspektywy zbrodniczej napaści na Ukrainę i doniesień dziennika „New York Times”, powołującego się na raporty zachodnich wywiadów, który ujawnił, że chińscy urzędnicy wiedzieli o rosyjskich planach agresji, ale Pekin poprosił o wstrzymanie ich realizacji do czasu zakończenia igrzysk olimpijskich.
Rzecznik chińskiej ambasady w Waszyngtonie w odpowiedzi na pytania „NYT” mówił o „bezpodstawnych spekulacjach” i celowym obwinianiu Chin, ale wszystko wskazuje na to, że gazeta trafnie przedstawiła mechanizm budowania światowej „prawdziwej demokracji”. Można ją uzupełnić o raczej złowieszcze słowa szefa MSZ Chin, który podkreślił, że związki obu krajów są „twarde jak skała” czy deklaracje Putina i Xi, że przyjaźń chińsko-rosyjska „nie ma granic”.
Zacieśnienie relacji między krajami to kulminacja trwającego od lat zbliżania w sferze militarnej, gospodarczej, dyplomatycznej i technologicznej. Obu stronom na nim zależy. Izolowana na arenie międzynarodowej Rosja potrzebuje wsparcia silnego partnera. Duopol zmusza też Stany Zjednoczone do maksymalnej mobilizacji na dwów frontach, w regionach oddalonych od siebie o tysiące kilometrów. Swój geopolityczny interes Chiny mają bowiem między innymi na Tajwanie, w basenie Morza Południowochińskiego oraz Kaszmirze.
Moskwa i Pekin nie potrafiły się dogadać w czasach Związku Sowieckiego. Chiny postawiły w czasach Mao na samoizolację, ZSRR stosował szantaż jądrowy i prowadził wojny zastępcze z Zachodem. Zasadniczo jednak funkcjonowała komunistyczna oś konstatująca pokojowe współistnienie po drugiej wojnie światowej.
Po upadku ZSRR i przekształceniu ChRL w państwo kapitalistyczno-komunistyczne nastąpiło pozimnowojenne odprężenie, ale ten krótki okres skończył się bezpowrotnie po śmierci Borysa Jelcyna. Główne zagrożenia dla światowego pokoju wróciły w innej formie i w innej konfiguracji.
Moskwa i Kreml to już nie dwa centra destabilizujące, a jedna oś, choć jej dwa główne ośrodki tradycyjnie mają do siebie ograniczone zaufanie. Przypomina to relacje III Rzeszy i Japonii przed wybuchem II wojny światowej w ramach Osi. Oba kraje nie ufały sobie i miały własne cele geopolityczne, ale łączyła je chęć zburzenia panującego porządku opartego na niewydajnej Lidze Narodów, której liberalizm stał w sprzeczności z ich autorytarnym charakterem.
Historia zdała się zatoczyć koło. ONZ jest słaba, zaś NATO ma ograniczone pole manewru. Rosyjska agresja na Ukrainę nie wadzi Chinom, do tego Moskwa nie ma żadnego interesu w utrzymywaniu na Tajwanie oddzielnej państwowości. Z perspektywy Pekinu sytuacja wygląda analogicznie. Niepodległa Ukraina nie jest ChRL potrzebna, a nawet bardziej przydatna jako człon Federacji Rosyjskiej destabilizujący Unię Europejską czy NATO.
W tej parze o wiele większy potencjał ma Kraj Środka z ponad dwumilionową armią i najsilniejszą gospodarką na świecie, w dodatku zróżnicowaną. Inaczej jak w przypadku Rosji, która jest uzależniona od eksportu surowców, zaś jej armia – co pokazuje inwazja na Ukraine – to kolos na glinianych nogach. Pekin, podobnie jak Moskwa, również prowadzi kampanię hybrydową, jej celem jest ustanowienie chińskiej strefy wpływów obejmującej znaczną część zachodniego Pacyfiku i wyrugowanie z tego regionu Amerykanów.
Wenezuela na oku
Metody stosowane przez ChRL są bardziej wysublimowane. To także programy inwestycyjne i infrastrukturalne, takie jak Inicjatywa Pasa i Szlaku czy Cyfrowy Jedwabny Szlak, dzięki którym rośnie hegemonia Chin w Azji Południowo-Wschodniej, Azji Środkowej i innych regionach. Geopolityczne cele sięgają zresztą dalej, to przyczółki w Afryce czy Ameryce Południowej, między innymi w mającej olbrzymie zasoby ropy naftowej Wenezueli.
Główne kierunki Putina do Europa Wschodnia i wciągnięcie regionu w swoją strefę wpływu – jak w czasach zimnej wojny – oraz Antarktyka z jej gigantycznymi pokładami surowców, przede wszystkim gazu ziemnego. Do tego dochodzi stałe nękanie państw „starego” NATO, między innymi poprzez cyberataki, kampanie dezinformacyjne czy prowokacje z użyciem bombowców strategicznych. Ważnym środkiem jest też korumpowanie przedstawicieli zachodnich elit.
Dyktator zdaje sobie sprawę, że Rosja nie będzie nigdy głównym rozgrywającym z uwagi na słabą gospodarkę, której najbliższą perspektywą jest wieloletnia recesja. W związku z tym, geopolitycznym celem jest stałe atakowanie i osłabianie istniejącego układu z dominującą rolą USA we współpracy z Chinami. Odbywa się to na wielu polach, nie tylko militarnych.
Chiny mają własne niemilitarne metody osłabiania Zachodu, jak choćby próby kontrolowania światowych sieci 5G, ale wiedzą – lekcja z czasów zimnej wojny – że współpraca na linii Pekin-Moskwa będzie znacznie skuteczniejsza. Stąd wspólne manewry wojskowe w Azji Środkowej, na Morzu Południowochińskim czy nawet na Bałtyku, transfery broni, technologii wojskowej i współpraca wywiadowcza. Kalkulacja jest taka – Stany Zjednoczone mogą mieć większą szansę na powstrzymanie zapędów imperialistycznych Chin czy Rosji niż osi Pekin-Moskwa.
Strefy wpływów
W tym układzie jest jednak słaby element. To regiony o znaczeniu geopolitycznym, gdzie oba kraje prowadzą swoje interesy bądź próbują rozszerzać strefy wpływów. To między innymi Azja Środkowa, gdzie jednego hegemona być nie może. Możliwe napięcia mogą wystąpić także w przypadku zabiegów mających na celu zajęcie Arktyki, teoretycznie neutralnej. Tu pozycja Rosji, która robi zakusy na surowce spod lodu, jest najsilniejsza, ale przymiarki do tortu robi już ChRL, choć w żaden sposób nie graniczy z Oceanem Arktycznym.
Spięcia możliwe są także w przypadku Afryki, gdzie celem Rosji jest destabilizacja i tym samym zwiększenie presji migracyjnej na Europę oraz podporządkowanie sobie autokratycznych rządów. Na tym kontynencie Chiny stawiają na ekspansję przede wszystkim gospodarczą. Pekin zdaje sobie sprawę, że bandyckie działania Kremla i podległej mu Grupy Wagnera mogą oznaczać, iż chińskie inwestycje nie zwrócą się bądź też „kupione” kraje będą zbyt słabe, by je móc bezpiecznie i skutecznie wyeksploatować.
Jest też kwestia osobistych ambicji Putina czy jego następców, którym może być nie w smak funkcjonowanie jako słabszy kompan hegemona. To jednak melodia przyszłości. Na razie wolny świat stoi przed gigantycznym wyzwaniem jakim jest agresywny sojusz rosyjsko-chiński. O jego sie i skuteczności będziemy mogli się przekonać, jeżeli wykorzystując rosyjską inwazję na Ukrainę Pekin zdecyduje się uderzyć na Tajwan.
Warto zwrócić uwagę, że retoryka reżimu Xi od dawna jest podobna do tej stosowanej przez Moskwę wobec Ukrainy. Tajwan – argumentuje się – to nie jest żaden oddzielny kraj, tylko zbuntowana prowincja. A jak zbuntowana, to trzeba ją naprostować i na powrót przyłączyć do macierzy. Prowokacje wobec Tajwanu trwają od dawna. Czy Pekin zdecyduje się na kolejny krok? Możemy przewidzieć, że w takiej sytuacji ONZ ograniczy się do rezolucji potępiającej na forum Zgromadzenia, w Radzie ONZ zostanie ona bowiem zablokowana przez Rosję i Chiny. Kluczowe pytanie – jak zareaguje Waszyngton? Pole manewru ma ograniczone – jakakolwiek bezpośrednia operacja militarna w ochronie państw atakowanych przez Pekin czy Moskwę może oznaczać wybuch III wojny światowej.
źródła:
https://www.nytimes.com/2022/02/09/briefing/china-russia-alliance.html https://www.tvp.info/58926290/rosja-zaatakowala-ukraine-rosja-i-chiny-wspolpracuja-by-oslabic-usa-i-nato-putin-i-xi-jinping-sie-dogadali