Haktywiści z białoruskiej grupy Cyber Partyzans twierdzą, że udało im się przejąć dane paszportowe wszystkich obywateli Białorusi. Na dowód swoich osiągnięć zaprezentowali rzekomy paszport Aleksandra Łukaszenki w formie NFT, czyli niewymienialnego tokenu.
Trudno jednoznacznie ocenić, czy twierdzenia Cyber Partyzans są prawdziwe i faktycznie haktywistom udało się przejąć wrażliwe dane wszystkich (albo nawet większości) obywateli Białorusi. Pewne jest jedno, ogłoszenie tych informacji w dniu urodzin prezydenta tego kraju, czyli 30 sierpnia, na pewno nie było prezentem, o jakim marzył Aleksandr Łukaszenko.
Łukaszenko na celowniku hakerów
“Dyktator ma dziś urodziny – pomóż nam je zrujnować! Zdobądź nasze dzieło sztuki już dziś. Specjalna oferta – nowy białoruski paszport dla Łukaszenki, gdzie przebywa za kratkami” – przekazali haktywiści.
Oprócz specjalnej wersji paszportu Łukaszenki (z jego zdjęciem za kratami) na Twitterze grupy Cyber Partyzans można również znaleźć paszporty innych osób. Haktywiści określają je mianem “najbliższych sojuszników i zdrajców narodu” i zachęcają do zakupu NFT, przekonując, że wszystkie środki zgromadzone ze sprzedaży zostaną przekazane na wsparcie cyberataków na “krwawe reżimy w Mińsku i Moskwie”. Opublikowano m.in. paszport byłej szefowej Centralnej Komisji Wyborczej Białorusi – Lidii Jermoszyny, sekretarz prasowej prezydenta – Natalii Eismant czy wiceszefa białoruskiego KGB – Iwana Tertela.
Jak donosi serwis Cyber News, członkowie grupy Cyber Partyzans przesłali cyfrowe wersje paszportów na OpeanSea, czyli amerykański internetowy rynek niewymiennych tokenów z siedzibą w Nowym Jorku. Po 24 godzinach oferta została wycofana. Haktywiści poinformowali, że szukają alternatywnych rynków zbytu dla NFT.
Cyber News przypomniał też o dotychczasowych atakach Cyber Partyzans, którzy sprzeciwiają się reżimowi Łukaszenki i wyrażają swoje poparcie dla Ukrainy po tym, jak 24 lutego Rosja zaatakowała ten kraj. Haktywiści już w zeszłym roku donosili, że udało im się włamać do bazy danych “АИС Паспорт” z danymi osobowymi każdego obywatela Białorusi, w tym zdjęciami paszportowymi, adresem i informacjami o miejscu pracy. Mieli też zhakować całą policyjną bazę danych, w tym nagrania z telewizji przemysłowej i historię pracy poszczególnych funkcjonariuszy.